sobota, 29 stycznia 2011

Kolor bez retuszu.

Paprocie z rodzaju Athyrium przybierają fantastyczne barwy. Na odmianę 'Red Beauty' kiedyś bardzo narzekałam. Nie mogłam jej wpasować wśród inne rośliny. Przypominała mi wronę trzepoczącą skrzydłami.



Wiosną, pazury jej młodych liści złowrogo sterczały na skraju rabaty.


Powoli rozwijały się kolejno, tworząc kłębowisko fioletowo szaro białych blasków.




Jednak w całości stanowiła zbyt mocny kontrast zwracając uwagę swą niecodziennością i oryginalnością.


W związku z tym dostała eksmisję w inne miejsce, gdzie większy cień tonuje wyrazistość liści. Dodatkowo tło bordowych żurawek, mam nadzieję, wtopi "wronę" w otoczenie.



czwartek, 20 stycznia 2011

Nie tylko zielone.

Zima powróciła białym śniegiem odcinając od resztek zielonego ogrodu. Nim nastanie wiosna - pozostają wspomnienia i zeszłoroczne zdjęcia.

Porządkując katalogi natrafiłam na chyba jedną z piękniejszych paproci - Athyrium otophorum var. okanum.
Tak jak większość liści paproci jest zielonego koloru, tak ta wietlica uszkowata wiosną jest prawie chlorotycznie bladozielona, wręcz limonkowa co w połączeniu z bordowo fioletowymi ogonkami daje zaskakująco kolorowy efekt. W trakcie sezonu starsze liście nieco ciemnieją do oliwki, lecz kolejne wyrastające znów rozjaśniają kępę migocząc żywymi barwami.








środa, 19 stycznia 2011

Wróżenie z fusów.

Ponieważ języczniki (gatunek i 'Ramosa Cristata') sprawdziły się nader wyśmienicie, postanowiłam poszukać kolejnych odmian do kolekcji. Tak jak poprzednie wymienione przeze mnie łatwo odróżnić od innych, to kolejne odmiany w młodocianej fazie już trudniej. Zamarzyła mi się 'Crispa' lub 'Undulata', o bardziej lub mniej fantastycznie falistych brzegach. Wybrałam również renomowaną szkółkę X, która oferowała tę drugą odmianę. Niestety, wielkość proponowanej rośliny nie pozwala na jednoznaczną ocenę trafności nazwy, pomimo iż na moje aluzje sprzedawca wymownie zgrzytnął zębami. Dla niego to oczywiste a różnica od gatunku widoczna.




Młoda sadzonka czym prędzej zajęła zaszczytne miejsce na Leśnym i odtąd zaczęło się zaklinanie i wróżenie z fusów. Uda się czy się nie uda ... wyrośnie na undulata czy nie ... ?
Styczniowa odwilż dała mgliste złudzenie falowanym liściom. Jedyna nadzieja, że nowe, które wyrosną wiosną mogą mieć coraz mocniejsze falowanie. Ale jak zawsze modły i wróżby zweryfikuje nieprzejednana natura a sadzonka może posłużyć jako karta reklamacyjna lub okazja do wymiany między_ogrodowej.


Styczniowe między_zimie.

A tymczasem w ogrodzie styczniowa odwilż ... takie ciepłe między_zimie. Nim nastaną lutowe mrozy zimozielone paprocie mają czas na rozprostowanie liści, na otrzepanie się z paprochów naniesionych starym śniegiem. Podsypanie podstaw kęp ściółką z liści drzew owocowych ochroniło przed ciężarem oblodzonego śniegu, dzięki czemu wyglądają nader wytwornie. Z lekka odgarnęłam stroisze aby złapały świeżego powietrza.

Polystichum tsus-simense przybrudzone popiołem drzewnym, którym Tato sowicie posypuje okręgi średnicy koron drzew. Mam z tym utrapienie, bo przy rozkruszaniu wiosną suchych liści na drobną ściółkę, pył unosi się brudząc mnie po łokcie.




Polystichum polyblepharum niezwykle mocna i sprężysta paproć, która dodatkowo zyskuje na urodzie oświetlona promykami słońca. Powierzchnia liści jest "plastikowo" błyszcząca a cała blaszka podniesiona i wygięta w dół co przy kaskadowo ułożonych liściach daje efekt mieniącej się zielonej fontanny.




Polystichum munitum choć o sezon wcześniej sadzone co poprzednie, jednak miało mniejszą bryłę korzeni. Nieco delikatniejszy rdzeń liścia sprawił iż blaszki położył ciężki śnieg. Na szczęście, w sercu rośliny widać kilka mocnych łebków zapowiadających wiosenne liście.





Jedno z lepszych miejsc w moim ogrodzie zajmuje Cyrtomium fortunei, ponieważ podniesiony murek sprawia że nadmiar wody spływa w dół a sąsiedztwo rozrośniętego orzecha włoskiego daje cieniste wytchnienie. Na razie paproć na niewielkiej półce mieści się swobodnie i liście kieruje na jedną stronę ku otwartej przestrzeni ścieżki. Za plecami ma ścianę budynku gospodarczego na razie oplecioną winogronem, lecz wkrótce zmienię pnącze na bardziej adekwatne cienistemu miejscu.




Najgorzej wyglądają paprocie najwyższe, tym śnieg dał się we znaki. Dryopteris nn bez odnalezionej nazwy gatunku troszkę się rozłożył na boki a delikatniejsze liście "przetrawił" mróz.




Podobny los spotkał inną nerecznicę - Dryopteris erythrosora, którą raczej nie ominie wiosenne strzyżenie z połamanych liści.


wtorek, 18 stycznia 2011

Wspominkowo z wakacji.

Kiedy można zacząć wspominać wakacje ?

Czy zaraz po przyjeździe do domu ... nie !
Czy po rozpakowaniu torby podróżnej (do wiadomości dla naszych mężczyzn - rozpakowujemy w kilka godzin po powrocie) ... nie!

Oczywiście, że wakacje wspominamy wtedy, gdy odczuwamy największą tęsknotę za słoneczkiem, za widokiem rozległej łąki iskrzącej głosem grających świerszczy, za zapachem nagrzanych sosen z lasu rosnącego przed plażą, za falującym powietrzem unoszącym się nad wydmami idąc w kierunku szumu morza, za kulminacją koloru zwiedzanych ogrodów.

Oczywiście ... zimą, kiedy po styczniowych odwilżach dających złudzenie wiosny już wiadomo, że luty ponownie przymrozi. Ku pokrzepieniu zgłodniałym oczom zapraszam do prywatnego ogrodu Majki ze Szczecina, nad którym pieczę trzymała niewielka figurka mantrującej kobiety.


Ogród na moich zdjęciach wydaje się nieco posępny i cienisty, lecz to tylko złudzenie. Po kilku godzinnej podróży nie chcieliśmy czekać dnia następnego i prawie podstępem namówiliśmy właścicielkę do stawienia się w nim zaraz po pracy !
Fotografując wybierałam rośliny bliskie moim zapatrywaniom, czyli funkie i paprocie oraz te które najlepiej prezentowały się w długich cieniach zachodzącego lipcowego słońca.
Właścicielka oprowadzając nas ciasnymi ścieżkami opowiadała historię ogrodu, wskazywała na sposób podzielenia działki na poszczególne tematyczne pokoje, których ściany tworzyły rozrośnięte krzewy i drzewa. Nie tracąc cennego miejsca już za furtką nasadzenia nabierały tempa. Przedzierając się przez pierwsze krzewy, minęliśmy zestaw host, w których prym wiodła zjawiskowa odmiana 'Golden Meadows' o tylko z pozoru koślawych liściach, bowiem zauroczona formą i zapowiadającym się przebarwieniom przyznałam iż to mój wymarzeniec:








Idąc dalej w kierunku altanki natrafiliśmy na otwartą przestrzeń skąpaną w ostatnich promieniach słońca:






Ciekawostką dla mnie była odmiana wonnego oregano, być może 'Herrenhausen' o przepięknych karminowych kwiatach:




Obok murowanej altanki, za cieniującą pergolą kolejne brunnery, funkie i paprocie:





Rośliny ciasno ze sobą połączone zasłaniają każdy skrawek ziemi:




Na pergoli usadowiły się dwa rozrośnięte miliny sięgające dachu i nieba:





Chociaż właścicielka krzewy i drzewa trzyma w ryzach, czasem któreś rozpostarte ramię wystawi z szeregu łapiąc liśćmi życiodajne światło słońca:



Pomimo podzielenia ogrodu na komnaty, rozsadzone pod ścianami grupy bylin łączą go w zgrabną całość. W jednej z końcowych komnat ulokowana została kolekcja host, w której uwagę szerokim "świecącym" brzegiem zwróciła odmiana 'American Halo':








Gościnności i długim rozmową nie było końca, a jeszcze trzeba było ponowić obchód z łopatką w ręku. W gęstym ogrodzie szybko zapadał zmrok i coraz trudniej  było zebrać podzielone rośliny, wśród których znalazła się intrygująca i zachwalana przez ogrodniczkę szałwia (?) osłaniająca pryzmę kompostową.


Uśmiechnięci, pełni nowych wrażeń i pomysłów udaliśmy się w dalszą podróż ... ku następnemu ogrodowi.