sobota, 29 października 2011

Roślina jesieni.

Przechadzając się po ogrodzie mimowolnie wypatruję roślin jesiennie atrakcyjnych. Chłodne błękity i róże ustępują ognistej czerwieni i żółci. W kępie zielonkawej trawy choćby pojedyncze nitki rdzawych liści przykuwają mój wzrok. Więc nic dziwnego, że ze szczególnym zainteresowaniem przyglądam się kolorowym listkom rdesta. Jak paw ozdobnym ogonem Persicaria microcephala 'Red Dragon' pyszni się krwisto czerwonymi pędami bezczelnie rozłożonymi na sąsiednich bylinach. Strzałkowaty wzór na liściach zaczepnie puszcza oczko w moją stronę. Cała roślina jest zjawiskowo kolorowa do tego stopnia, że białe niepozorne  kwiaty schodzą na dalszy plan.





piątek, 28 października 2011

'Pizzazz' na bis.

Chyba jestem zbyt surowa twierdząc, że błękitna odmiana hosty 'Pizzazz' była nijaka w sezonie. Być może fakt, że większość czasu była ukryta w "studni" z wyrośniętych kokoryczek nie pozwolił dojrzeć finezji rośliny.

A tu - nieregularny rysunek zaciekami schodzący ku czubkowi, interesujące zmiętoszenie powierzchni, dynamiczne ułożenie liści w kępie ... i to wszystko w młodej czteroletniej sadzonce ?!

I czego tu chcieć więcej ...






Błyszczy jesienią.

W takcie sezonu niepozorna. Na szerokiej błękitnej blaszce liścia interesujące zmiętoszenie dające wrażenie przestrzenności. Błękit skontrastowany kremowym, poszarpanym w kształcie obrzeżeniem. Otoczenie rabaty w jakie trafiła nie pozwoliło jej się wybić ponad wysokie zastępy kokoryczek, które malowniczo pochylały się nad hostą. W sumie cały sezon przesiedziała w spokoju nie nękana wzrokiem przechodniów ... do czasu!

Gdy opadły liście z orzecha włoskiego stojącego na straży chroniąc przed prażącym letnim słońcem odmiana 'Pizzazz' przemieniła się w zjawiskową piękność. Szarości i błękity przemieniły się w jaskrawe odcienie "żywej" zieleni a jasne obrzeżenie dodatkowo błyskiem rozświetliło całość. Kto by pomyślał, że matowa w sezonie hosta odważy się przybrać żółtawe odcienie jesieni ?!





środa, 26 października 2011

Otwarta przestrzeń ogrodu.

Gdy niedawno weszłam do ogrodu, przede mną otworzył się rozległy widok. Altanka została złożona co oznacza koniec sezonu. Teraz stojąc pośrodku trawnika i obracając się w miejscu, w zasięgu wzroku mam większość rabat.
Pod koniec jesieni nie mogę się doczekać kiedy brezentowa zielona altanka zostanie schowana, tak samo jak wiosną nie mogę doczekać się kiedy ją postawią. Wiosną mam daszek nad głową, który chroni od już mocno grzejącego słońca. Natomiast znikając jesienią - otwiera widok na szeroką przestrzeń ogrodu.








czwartek, 20 października 2011

Rosnąca w gruncie.

Zaczęło się od małej sadzonki, którą na próbę posadziłam do gruntu. Na którymś ze zjazdów zaprzyjaźnionych ogrodników kupiłam małą sadzonkę w glinianej doniczce. Taką bidę zasuszoną stojącą  w budce z biletami do Ogrodu Botanicznego w Poznaniu.
Pierwszą zimę przetrwała pod kopczykiem liści. Rozgarniałam osłonę wielce zaintrygowana czy aby przetrwała świętokrzyskie mrozy. Pod przykryciem utrzymującym wilgoć liście były świeże i jędrne jak w środku sezonu. Przez kolejne lata skalnica rozłogami zagarniała kolejne stanowiska. Początkowo traktowałam ją po macoszemu, wszak liczyłam się z tym, że może nie przeżyć kolejnej zimy i nie będę musiała jej usuwać. Jednak ona ma się coraz lepiej i nic się nie przejmuje kolejnymi zimami nawet bez troskliwego okrycia. Ba, nawet nie myślę o jej okrywaniu !
Kiedyś w pracy koleżanka przyniosła zaszczepkę tej roślinki prowadzonej po "domowemu". Była bardzo dumna z sadzonki opowiadając jak się z nią obchodzić na parapecie. Ale oczywiście była mikra, listki niewielkie wręcz skarlone. Zaczęłam tłumaczyć, że lepiej dać ją do gruntu to się odbije i wzmocni. Na co ona powiedziała, że "jej roślinie nic nie brakuje i tak wygląda zawsze".
Hmmm, gdyby zobaczyła jak wygląda Saxifraga stolonifera w moim ogrodzie rosnąca w gruncie !






poniedziałek, 17 października 2011

Nareszcie z falbanką.

Wcale nie ulegam modzie na falbanki pomimo, że znajomi ogrodnicy przetrząsają sklepy w poszukiwaniu fryzowanych brzegów liści host. Na tego języcznika "chorowałam" od kilku sezonów, gdy kępę wielkości łazienkowego dywanika zobaczyłam w Ogrodzie Botanicznym w Poznaniu. Raz już kupiłam w znakomitej szkółce cieszącej się sławą posiadania rzadkich okazów oraz mylenia odmian sprzedawanych roślin. Ale staram się zrozumieć, wszak sprzedaje się dość młode okazy, które mogą nie w pełni rozwinąć charakterystycznych cech. Tyle wyrozumiałości dla szkółkarzy i słowa więcej. No może jeszcze przyznam się, że pomylone dotychczas paprocie cieszą oczy znajomych ... koniec !
W końcu zdobyłam upragnionego Phyllitis scolopendrium pyszniącego się wyborną falbanką. I wszystko mi jedno czy on będzie 'Crispa' czy 'Undulata', ważne że już teraz brzeg ma jak Bożonarodzeniowy pierożek z kapustą i grzybami. A języcznik wcale nie byle jaki a berliński, przyjechał ze mną z daleka z targów dość małych ale naszpikowanych cudownościami. Były owszem paprocie, na których widok znawca dostałby palpitacji i migotania przedsionków serca, ale ja wolałam wymarzonego języcznika z falbanką !




niedziela, 16 października 2011

Hydrangea paniculata 'Ilvobo' BOBO.

Zakochałam się w kwiatach wysokich hortensji, więc uznałam iż stanowczo mam ich za mało. Spośród bogatej oferty odmian najbardziej urzekły mnie strzeliste pędy bukietowych, których urodę można podziwiać w niemym zimowym ogrodzie. Oczywiście oferta bukietowych nie pozwala jednoznacznie wskazać na najpiękniejszą dając bilet wstępu do ogrodu. Czym prędzej wygospodarowałam większy kawałek ogrodu na nowe rabaty, więc uznałam że czas zaprosić nową pięknotę. Pewnego dnia z jednej spod krakowskich szkółek wyszłam z białokwiatową H.paniculata 'Ilvobo' BOBO dumnie niosąc przed sobą nieporęcznie kiwające się gałązki. Już widziałam oczami wyobraźni rozłożyste krzewiszcze przed płotem zasłaniające szarzyznę muru i radośnie wołające mnie do przyglądania się bogactwu wyrafinowanych kwiatów.



Rzeczywistość szybko zweryfikowała marzenia. Okazało się bowiem, że 'Bobo' dotyczy niskiego wzrostu ! W pierwszej chwili zawiedziona pomyślałam nawet o wydaniu krzewu w dobre ręce. Ale ostatecznie uroda niezwykle gęstych wręcz barokowych kwiatostanów przemówiła do mnie i hortensja dostała jedno z lepszych miejsc na końcu sadu. Jako jeden z wielu plusów pomyślałam iż nie wyrośnie większa niż wiśnia dająca jej schronienie przed ostrym słońcem. Po pierwszych chłodach zaokrąglone płatki kwiatów uroczo zaróżowiły się a starsze kwiatostany ostatecznie zamarły w zimowych śnie.



piątek, 14 października 2011

Hydrangea paniculata 'Limelight'.

Jesień zbliża się dużymi krokami zaopatrzona w siedmiomilowe buty. Gdzie stąpnie tam ogród wybarwia w ogniste kolory. Jej wpływom uległ dwuletni krzew hortensji bukietowej 'Limelight'.
Nie wiem czy uznać ją za sprintera wzrostu, wszak wiosną woda zalała rabatę i biedaczka długo stała w wodzie, co wcale nie poprawiło jej kondycji. Jednak teraz jesienią strzelistymi bordowymi pędami okraszonymi zółtym listowiem dumnie prezentuje kwiatostany. Niektóre jeszcze w pełnym rozkwicie - delikatnie limonkowe, nieco pokraczne w nieregularnym stożkowym kształcie odbijają ostatnie promienie krótkiego słońca. Starsze przekwitłe kwiaty nikną w szarym tle. Gdy ogród zapadnie w zimowy sen a śnieg otuli go białą kołderką - te bure "głowy" będą stanowić główną ozdobę niemej rabaty.