środa, 27 kwietnia 2011

Dobry duszek ogrodu.

Fredziu to moja asystencja ogrodowa. Chodzi za mną krok w krok, zagląda pod ręce co robię, czasem zaczepia pazurkiem o sznurówkę. Gdy przykucnę schylając się nad byliną wskoczy mi na plecy lub ramię i spacerujemy potem wspólnie.




Fredziu lubi się gdzieś przyczaić i niezauważony obserwować otoczenie lub przymknąwszy oczy  nasłuchiwać odgłosów ogrodu. Czasem przysiadzie sobie za zasłoną z bylin, które go delikatnie muskają i udając że wącha zapachy patrzy gdzieś w dal.




Potrafi zmaterializować się w jednym miejscu aby za chwilę pojawić się gdzie indziej. Czasem wyłania się z niebytu aby asystować w ogrodowych pracach.


Kiedy indziej leży na całą swoją kocią długość rozciągnięty w słońcu na rabacie kształtem wpasowując się w kępki bylin. Ogólnie prowadzi żywot gospodarskiego kota, spokojnego i wyluzowanego, pewnego siebie dachowca.


poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Rozwiązanie zagadki.

Zagadkową rośliną okazała się Anemonella thalictroides, którą w zeszłym roku zabierałam z drogi płynącej wodzie zalewającej mój tragiczny trawnik. Najwidoczniej nie zapisałam sobie w notatkach owej akcji a było wtedy gorąco ... znaczy się ratowałam więcej roślin niż byłam w stanie upchać na sąsiednich rabatach.

Anomenella najwidoczniej skorzystała z przenosin, gdyż widzę iż nieco przyrosła od poprzedniego sezonu. Tak samo ma jeden kwiatuszek wyraźnie bardziej różowy niż inne w kępce i drugi o większej ilości płatków okwiatu. Postaram się przyuważyć w kolejnych sezonach czy przy powiększającej się ilości pędów tendencje do zmienności w dalszym ciągu będą widoczne. Może uda mi się oddzielić bulwki od siebie i uzyskać trzy różne bylinki !




Jeśli nie będzie przymrozków.

Jeśli Zimni Ogrodnicy będą łaskawi wtedy pokraczne kwiatostany Peltiphyllum peltatum wyrosną ponad ściółkę dumnie rozpościerając koszyczki. Patrząc na tę roślinę za każdym razem zadziwia mnie fakt jak rodzaj saxifraga liczny jest w różnorodne egzemplarze. Pędy kwiatowe tarczownicy tarczowatej wyrastają około 50 cm nad ściółkę rozwijając kopulasty kwiatostan szerokości 20 cm.





Ranking trwa.

Dalej przyglądam się żółto-listnym brunerom i w myślach licytuję, która mi się bardziej podoba. Jedna drugiej nie równa.

Brunnera macrophylla 'Spring Yellow' rośnie jak burza, nic dziwnego - sadzonka pochodzi z podziału szczodrej koleżanki. W pierwszej chwili niby półprzeźroczyste liście teraz  nabrały wzorku w zielone przecinki. Rzucik ten jakby się zgęstniał i pokrywał więcej połaci liści. Liczne pędy dumnie wznoszą drobne pąki zapowiadające delikatną błękitną chmurkę kwiatów.






Brunnera macrophylla 'Diane's Gold' wypada znacznie gorzej w rankingu. Małe liche listeczki, wciąż niemogące otworzyć się kwiaty ... cienizna. Gdyby nie poprzednie zdjęcia powiedziałabym, że nic nie przyrosła od poprzedniego razu. Dość wspomnieć, że dało się zrobić tylko dwa zdjęcia oklapniętej roślince. Nawet obawiam się czy aby nie zaszkodziła jej garstka końskiego obornika sypnięta z dobrego serca w podzięce za poprzednie starania ?!


Czemu jagodowiec ?

Do niedawna sterczały tylko szare kły, ale wystarczył deszcz aby zażółciły się kwiatami i skręconymi w rurkę liśćmi:


Nie wiem czemu zwą go jagodowcem, wszak owoce to szarozielone niepozorne kulki i nasion też nie zawsze wytworzy. Uvularia grandiflora najlepiej mnoży się przez podział a w lekkiej liściowej ziemi szybko przyrasta w koło. Gdy przekwitnie a kwiaty zaschną i opadną - zwinięte w tutkę liście prostują się poszerzając kępę górą. Wtedy całość wygląda jak słoń stojący na piłce w cyrku - wąziutka u podstawy a szerokaśna górą. Jest trwałą rośliną zdobiącą ogród aż do pierwszych przymrozków, nieznacznie przybierającą jesiennych kolorów.



sobota, 23 kwietnia 2011

Kwiaty pompony.

A wersja pełnokwiatowa Sangwinarii kanadyjskiej' Multiplex' przypomina pompony na berecie pierwszoklasisty !
Zeszłoroczna sadzonka w tym roku powiększyła się o kolejny pęd, tempo zabójcze ... no ale to rarytas więc wybaczam. Z takich pomponów dopiero dużo płateczków zaściełających ściółkę. Rozsypane wyglądają niczym skrzydełka owadów.




środa, 20 kwietnia 2011

Sangwinaria na bis.

A gdy słońce zaświeci i zagrzeje ściółkę sangwinaria kanadyjska dostaje cynk, że już czas. Że trzeba złożone liście rozchylić i kwiaty ukazać by zwabić owady. Roślina nie kwitnie długo a raptem kilka dni, potem pojedyncze płatki kwiatów podwiewane wiatrem roznoszą się po rabacie. Lecz w masie radosnych kwiatów, oryginalnych liści i czerwonych pędów jest tak interesująca i barwna, że skusi każdego ogrodnika.





wtorek, 19 kwietnia 2011

Odporna sangwinaria.

Ładnie i konkretnie u mnie przyrasta - to trzeba jej przyznać. Na niegdysiejszym Młodniku, tam gdzie "dojrzewały" nowe zakupy hostowe teraz rozpanoszyła się Sangwinaria kanadyjska. Na podwyższeniu, które okalają kamienie nie groźne jej potopienia ani zalegający śnieg. Wczesną wiosną gdy zakwita i wytwarza liście ma nieograniczony dostęp do słońca, a potem rozrośnięty orzech włoski liśćmi filtruje i ochrania od letniego ukropu. Otoczenie z paproci i przylaszczek nadało temu miejscu leśny charakter i ściółkę w której kłącza sangwinarii zdrowo przeczekują kolejnej wiosny. Liczne są też małe siewki z charakterystycznym wachlarzykowatym listkiem.




Sanginaria tak dobrze czuje się w moim ogrodzie, że nawet w kompoście potrafi wyrosnąć i zakwitnąć.



A prawda jest taka, że dwa lata temu oczyściłam zagon z pióropusznika strusiego i pewnie kłącze sangwinarii gdzieś się zaplątało. Na jesieni kompost był odwracany i kłącze poszło na wierzch. Roślina przeczekała ten czas w wilgotnej materii organicznej i jak gdyby nic wiosną zaświeciła białym kwiatem.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Podobno kłopotliwa roślina.

Koleżanka bardzo psioczy na orliki pospolite twierdząc, że to zaraza i nie wie za co ludzie dają pieniądze jak ona się tyle tego dziadostwa narwie spot płotu. Hmm, ja też kiedyś kupiłam torebkę nasion mix i garścią sypnęłam pod ogrodzeniem, ale to co wzeszło mogę policzyć na jednej ręce.
Mnie osobiście podobają się kępki żywo zielonych liści z pojedynczymi sterczącymi rozetkami na łodyżce - wysięgniku. W momencie gdy Aquilegia vulgaris przekwitnie, robi się z niej wyschnięty drapak, ale po obcięciu nasienników roślina szybko regeneruje się w zgrabną kępkę tychże żywo zielonych listków. Poza tym fajnie wpasowuje się w naturalizowane rabaty, gdzie pośród paproci, konwalii i host robi wyższe partie zapychaczy. Więc nie mam pojęcia czemu Koleżanka psioczy ...






Pokrzywianka.

Wraz z wiosennymi bylinami obudziły się wiosenne i całoroczne chwasty. Oczywiście chwast to pojęcie względne, bo najpiękniejszy nawet na świecie kwiat który wsieje się w niepożądane miejsce też nadaje się na usunięcie. Ja mam na myśli takie prawdziwe chwaściory, niechciane w każdym miejscu. Niektóre nadają się tylko na kompost a z innych można uważyć coś dobrego ... dla pozostałych roślin !
Do takich "zupek" idealnie nadaje się pokrzywa zwyczajna Urtica dioica, która nie dość że ładna to wydziela (przynajmniej dla mnie) ciekawą duszną i słodkawą woń gdy rośnie w rozgrzanym słońcem zacisznym miejscu. Ten zapach kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem, gdy łąka i dzikie zarośla były moim placem zabaw.

No ale wracajmy do pokrzyw ...



Zrywa się młode pędy, dzieli na odcinki i w dużym wiadrze lub beczce zalewa wodą. Zalewa musi trochę odstać i gdy przybierze burego koloru nadaje się do podlewania ozdobnych z kwiatów bylin oraz warzyw jak pomidory.

Patrząc na dorodne kępy pokrzyw przypomina mi się również pewna historia, która działa się wiosennego niedzielnego poranka, nazajutrz bo wspaniale udanej zabawie ogniskowej. Otóż w sobotni wieczór spotkało się wesołe towarzystwo na pieczenie kiełbasek. Jak zazwyczaj były śmichy/chichy, opowiadanie dowcipów, śpiewy przy akompaniamencie gitary i dziadkowego grzebienia z papierkiem. Spaliliśmy wtedy sporo materii organicznej. Pozostałe z wiosennych cięć gałęzie drzew owocowych, trochę jedliny z zimowych okryć, trochę gałęzi krzewów i przepięknie pachnących pędów czarnej porzeczki, której woń unosiła się wraz z dymem po okolicy.
Towarzystwo świętowało rozpoczęcie sezonu ogniskowo grillowego do północy !
Na koniec zabawy panowie dopilnowali ugaszenia "sikawkami" tlącego się żaru i wszyscy różnymi metodami (często podpierani przez towarzyszki) udali się na spoczynek. Nazajutrz, gospodarz domu drogocenny popiół przesypał do dyktowych paczek po płytkach tarasowych, aby w dzień roboczy rozsypać pod owocowe. Do tego czasu cztery pakunki ulokował w tzw. stajence, budynku gospodarczym, którego wejścia nie widać z okien domu gospodarzy. Po czym w odświętnym stroju udano się na sumę do pobliskiego bożego przybytku.
A że była to wiosna - wszystko co zielone gnało do słoneczka. Również pokrzywy w pobliskim rowie urosły do imponujących rozmiarów nadając się wyśmienicie na płynny nawóz. Rozrobiona papa liściowa podgniwała sobie leniwie u drzwi stajenki w sporej plastikowej wanience.
Wiaterek powiewał subtelnie, ptaszek świergolił wiosennie, listek podrygiwał radośnie ... i nic nie wskazywało na nadchodzącą z cicha przygodę.
Około południa, gdy sielanka wraz ze słoneczkiem sięgnęła zenitu, podniosły się nawoływania od strony czujnych sąsiadów:
- Panie sąsiedzie ... panie sąsiedzie, coś się u was pali !
Gospodarz wybiegł na podwórze, dobiegł do budynków gospodarczych. Rzeczywiście, z drewnianych drzwi stajenki bucha czarny dym. Wprawnym kopnięciem (ćwiczonym wielokrotnie podczas kopania pod krzewy dołków) wyłamał drzwi z zawiasów. Patrzy, a tu z paczek ułożonych jedna na drugiej z drogocennym popiołem bucha ostry ogień. Nie namyślając się długo, w przypływie adrenaliny, chwycił hołubioną w słoneczku pokrzywiankę i chlusnął zamaszyście w ogień. Zaskwierczało, zasyczało, zgasło ...

Lecz potem jakże dziwny obraz ukazał się przed oczami reszty domowników. Odświętnie w bieli ubrany gospodarz pokryty od stóp do głów zieloną, cuchnącą mazią !!!

sobota, 9 kwietnia 2011

Żółte inaczej.

Obie są nabytkami zeszłorocznymi, w zasadzie późno letnimi i pewnie dlatego tak jestem ich ciekawa.

Brunnera macrophylla 'Spring Yellow' pochodzi z podziału dużej kępy z zaprzyjaźnionego ogrodu na Pomorzu. Trafiła mi się godna sadzonka co widać po ilości liści. Późnym latem jej ogromne ciemnozielone liście z zawiniętym brzegiem do góry były imponujących rozmiarów, z czego zresztą słynie. Natomiast teraz kolor choć żółty to dość blady, jakby chorowity. Blaszki młodych listków wydają się wybielone palącym słońcem, którego jeszcze nie było w tym roku.




Brunnera macrophylla 'Diane's Gold' była sadzonką zakupioną w Internecie. Mała, niepozorna z kilkoma listkami rozłożonymi na boki wydawała się wątła i słaba. Wiosenna sadzonka prezentuje się znacznie lepiej, bo pomimo że z jednego miejsca to mnogo listków. Żółć choć przełamana zielenią to intensywnej barwy ciekawie poprzetykana czerwonawymi żyłkami. Drobne listki silnie ciągną do jeszcze słabego słońca.




Na dzień dzisiejszym większe fory u mnie ma odmiana 'Diane's Gold', zobaczymy co przyniesie dalsza część sezonu !