niedziela, 3 maja 2015

Ostatni dzień majówki.

Dopiero w ostatni dzień majowego długiego weekendu odwiedzili mnie goście. W poprzednie dni było zbyt chłodno i pochmurno by z przyjemnością cieszyć się czasem spędzonym na świeżym powietrzu. Dziś natomiast na wilgotnej trawie rozłożono ogrodową "polówkę" i dzieci usiały z książkami w ręku.



Fajnie jest posiedzieć w grzejącym słoneczku i oglądać przed chwilą otrzymane kolorowanki.


Aby dzieci nie nudziły się gdy dorośli zajmują się ucztowaniem - wymyślono dla nich zabawę. Nie powiem - zabawa bardzo mi się spodobała gdyż była i dla mnie korzystna.
Mianowicie dzieciom wręczono po małym wiadereczku do którego miały zbierać ślimaki. Lila znalazła ich pół wiaderka. Franiu skoncentrował się na zbieraniu kwiatów stokrotek i mleczów z trawnika. W sumie też dobry pomysł !

sobota, 2 maja 2015

Nim zbudzi się kolos.

Bardzo lubię ten moment kiedy paprocie prostują liście. Bez pośpiechu, z lekkim szelestem łusek, jak olbrzym z wiekowego snu prostujący ramiona. Teraz mają kolumnową formę i odpowiedni luz oraz przestrzeń wokół. Rośliny rosnące po bokach nawet nie przeczuwają, że wkrótce zapanuje nad nimi ciemność, bowiem paproć bez pardonu rozłoży po ziemi liście. Stary egzemplarz nerecznicy samczej 'Crispa' (Dryopteris filix-mas) w obwodzie mierzy ponad metr. Niezawodna, zawsze zdrowa, żadne mrozy nie zaszkodziły uśpionym pąkom.


Pastorały młodych liści są tak duże i grube, że w porównaniu z innymi paprociami wyglądają jak na sterydach. Jak zaciśnięta pięść boksera wagi ciężkiej.




Z góry natomiast przypomina mi panoramę wieżowców i drapaczy chmur oglądanych z helikoptera. Prawie Nowy York i Manhattan z siecią ulic i przecznic patrolowany przez Helicopter Flight Services.



piątek, 1 maja 2015

Tło idealne.

O tym, że natura sama trafnie dobiera tło dla kwiatów nikogo nie trzeba przekonywać - najlepsze tło to ich własne liście. Gorzej jest gdy kwiatostany znacznie górują nad kępą liści, wtedy trudno przymierzyć się z aparatem by zrobić zgrabne ujęcie. Początek sezonu to wysyp niskich bylin, które śpieszą się z kwiatami a potem nasionami przed wyższymi bylinami czyhającymi by je zakryć. Choć do niziołków trzeba klękać lub wręcz kłaść się plackiem wbijając łokcie w chłodną glebę to niedogodności rekompensuje wysyp i bogactwo kolorowych roślin.
Do grupy ulubionych zawilców należy zawilec lipski (Anemone x lipsiensis). Rośnie podobnie jak leśny kuzyn, choć drobniejsze ma kwiaty a kępy zdecydowanie gęściejsze i ściśle zbite. Tło ciemnych, niekiedy wpadających w granatowe barwy liści jest wspaniałe i wybitnie podkreśla słoneczny odcień kwiatów.






Wielokrotnie przymierzałam się do sfotografowania tego zawilca. W słoneczne dni jaskrawo żółty środek z pylnikami dawał złudzenia prześwietlenia obrazu. Dopiero w dni lekko pochmurne udało mi się uchwycić detale i urodę zawilca lipskiego.





Cenię go za ścisłe kępy nie dające przebić się innym roślinom, dzięki czemu połacie są zawsze czyste gatunkowo. Za świetlisty i subtelny kolor, którego nie można posądzić o pstrokatą cyrkowość. Doceniam również fakt, że nie daje samosiewów - jeśli chcę więcej tego zawilca w ogrodzie, sama muszę wyznaczyć mu miejsce przenosząc kłącza w chwili spoczynku byliny.