poniedziałek, 24 czerwca 2013

Historia pewnego bodziszka.

Biało kwitnącą piękność 'Midnight Clouds' kupiłam jakieś trzy sezony temu.
Oj jak mi się podobała, jakże nad nią pląsałam w zachwytach! Lekko zaróżowiony kwiat miał piękną oprawę z bordowo nabiegłych pędów i liści.


Niestety, długo nie było mi dane podziwiać świeżość odmiany.
Zdaje się, że kolejnej zimy zgniła sadzonka i już zdążyłam w pustą dziurę po bodziszku ulokować czerwonozarodnikową 'Gracilis', gdy późną wiosną znalazłam wokół kilka samosiewów.
Niecierpliwiłam się oglądając młode liście, które podobnie jak mateczna odmiana obiecująco podbiegnięte były bordem.

Obecnie siewek jest cztery i tylko jedna powtórzyła białe kwiaty. Kombinuję jakby ją tu odsadzić w stosowne i godne miejsce, aby bez przeszkód mogła potęgować ilość uroczych płatków.
Trzy pozostałe tak samo pysznią się czerwonymi i sztywnymi pędami, barwnymi liśćmi i imponującą wysokością.




Liście to osobna bajka. Uważam, że w przedbiegach powalają jakością choćby bodziszka żałobnego (G.phaeum), nigdy nie widziałąm na nich białej pleśni, żadnych dziurek czy nadgryzień. No i ten odcień bordowy stwarzający dodatkowy kolor, gdy kwiaty przemienią się w nasienniki.



Z nasienników i ogólnego pokroju mniemam iż ma coś z łąkowego (G.pratense). Według opisu patentowego to prawdopodobnie spontaniczny mieszaniec G.pratense i G.maculatum.


Podobną historię mam z bodziszkiem (spokrewnionym) 'Midnight Reiter' - pierwotna roślina ma ciemnobordowe, prawie czarne liście i jest niska, ale niestety wypadła po którejś mokrej wiośnie. Siewki wychodzą z liśćmi o rożnych odcieniach czerwieni, głównie z bordową obwódką, są natomiast wysokie. Kwiaty typowe dla łąkowego. Niektóre mniej, inne bardziej podbarwione - powinnam robić selekcję.
Takiego "mieszańca" dostałam też od znajomego jako odmianę. Trudno, wszystkie bodziszki są wartościowe - jeśli tylko nam (ogrodnikom) się podobają.

Noc Świętojańska.

Czy zgadniecie której byliny nasiennik nabrał w uśmiechniętą buzię aż tyle nasion ?
Cytrynowo żółta torebka nasienna wygląda jak postać z bajkowej kreskówki, która zaraz przemówi zapraszając dzieci na wieczorynkę.


Powyższe pytanie jest retoryczne, od razu podpowiadam iż to Jeffersonia diphylla - roślina z Ameryki Północnej świetnie dająca sobie radę w naszym klimacie. Ze sposobu wzrostu i ogólnego pokroju przypomina sangwinarię, czyli kwitnie wczesną wiosną na kruchych wodnistych pędach a liście dołączają po pewnym czasie. Oczywiście jak potrzebne zdjęcie kwiatów to albo "ktoś" ich nie zrobił albo zagubiły się ... wrrr!
Musicie zadowolić się kępką liści o równie ciekawym kształcie a'la zielony motyl z rozpostartymi skrzydłami.





Niemniej jednak pochwaliłam się znajomym ogrodnikom barwnym i wesołym nasiennikiem i w niedługim czasie znalazł się chętny na nasiona. Nie było innej rady, a że noc już była konkretna - trzeba było zabrać na spacer latarkę i pójść do ogrodu myszkować w poszyciu rabaty. Ponieważ nasiennik już był otwarty - ciężar nasion skrzywił "paczuszkę" do ziemi i część nasion wysypała się. Pech chciał, że spodem przechadzał się obślizgły pomrów i musiałam obierać paskudę z obiecanych nasion. Przy okazji wyjaśniła się sprawa dziwnych wschodów siewek w dalekiej ogległości od roślin matecznych !
Czas naglił ponieważ kolejne torebki mogły pękać oraz według lektur ogrodniczych - nasiona jeffersonii najlepiej wysiewać zaraz po zbiorze aby zachować ich wilgotność.  Koniec końcem - kilkanaście brązowych błyszczących nasion znalazło się w zaciskowej torebeczce i nazajutrz rano priorytetem pojechały do Krakowa.

Patrząc w kalendarz to z 23 na 24 czerwca miałam prawie Noc Świętojańską ... taką przyłataną ;)

niedziela, 23 czerwca 2013

Dyzio marzyciel.


Nastało upalne lato. Skwar daje się we znaki ogrodnikom a mnożące się komary dotkliwie dokuczają.
Aż się robić nie chce i człowiek tylko by siedział w cieniu daszku pracowni.

Więc siedzi sobie ogrodnik i tak planuje w myślach ... co przesadzić ... co przyciąć ... w tym roku czy w kolejnym ?

A najlepiej to jakby spadł deszcz, bo wtedy nic_nie_ robienie miałoby wytłumaczenie oraz odeszłoby podlewanie. Więcej czasu pozostanie na dumanie.

Więc póki co, póki upał nie zelży można posiedzieć w cieniu oddając się słodkiemu drzemaniu ...

sobota, 22 czerwca 2013

Ocalona siewka.

Rośliny dające dużo samosiewów niekiedy są dla mnie utrudnieniem, gdyż staram się panować nad roślinnością i w jakiś sposób mieć nad nią kontrolę. Z drzewami czy krzewami sprawa jest o wiele łatwiejsza - ciach ciach i już są powstrzymane. Co innego z mniejszymi bylinami ... tu już trzeba mozolnie przerywać siewki. W taki oto sposób o mało co a pozbyłabym się czyścicy wielkokwiatowej 'Variegata' (Calamintha grandiflora), która ma w zwyczaju władać dużymi połaciami. Choć jest bardzo jasna i pstrokata to w ciemnym skraju rabaty, gdzie przeważają zielono listne byliny nie ma konkurencji stwarzającej natłoku kolorów.



Z niepozornych siewek wyrastają rozgałęzione krzewinki, które licznymi pędami torują sobie miejsca i stwarzają zbytnie zagęszczenie. Ponieważ nie wszystkie siewki równomiernie powtarzają cechę pstrolistności - te bardziej zielone usuwam a pozostawionych i tak jest masa. Aby jeszcze bardziej ograniczyć rozsiewanie czyścicy staram się obcinać przekwitnięte kwiatostany, które i tak po kwitnieniu szarzeją i ogałacają się. Dodatkowo przeciągająca się zima i mokra wiosna przetrzebiła wschody bylinki. Suma summarum - w tym roku jest tylko jedna krzewinka !


W tym roku już nie będę taka bezwzględna. Spokojnie poczekam aż wysieje drobne nasionka i suche kwiatostany usunę gdy będą puste. Pewnie w przyszłym roku znów przetrzebię zmasowaną ilość oraz  zieleńsze egzemplarze. Czego to się nie robi aby tylko zachować równowagę kolorystyczną rabaty a tym samym ogrodu ... ?!


środa, 5 czerwca 2013

Ku pamięci [']

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość o nagłej śmierci Kaśki piszącej "Mój ogród". Wprost odjęło mi mowę z wrażenia a kłębiące się myśli w głowie pytały: czemu, jak to, dlaczego ?!
Przecież jeszcze niedawno dyskutowałyśmy na temat błędów w uprawie wielosiła 'Stairway to Heaven' a wcześniej obiecywałam sadzonkę hosty 'Emerald Tiara'. Nasza znajomość wirtualna zaczęła się dobre kilkanaście lat temu gdy w sieci raczkowały fora internetowe a ogrodowi entuzjaści gromadzili się na subskrybowanej grupie dyskusyjnej pl.rec.ogrody. Nie znałyśmy się osobiście, ale od jakiegoś czasu myślałam sobie odwiedzić ogród na Żuławach podczas wakacyjnego wyjazdu nad nasze morze.

Kaśka o wiele wcześniej zaczęła pisać swojego bloga i po pewnym czasie trafiłam na niego gdy sama poczułam potrzebę dokumentowania po swojemu i zapisywania kroniki z ogrodu. Spodobał mi się interface witryny i możliwości jakie stwarza blogger. Bardzo często pytałam ją o radę jak zrobiła na swoim blogu to czy tamto lub gdzie znalazła ciekawy link do gadżetów.
To, że czasem komentowała moje wpisy było nobilitujące dla mnie i miło łechtało moją ogrodniczą próżność. I choć "zazdrościła" mi moich wyrośniętych roślin to ja łakomie u Niej wypatrywałam zaskakujących nowości podziwiając świetne ujęcia rabat. Mam nadzieję, że wiadomości i materiały zebrane przez Kattkę będą jak najdłużej dostępne dla nas wszystkich.

Niech ten post będzie ukłonem ku Jej wiedzy i pasji do ogrodnictwa - by pamięć o Niej na zawsze pozostała zawieszona pośród kart mojego blogu.