Rosną w mocnej kępie, która po paru sezonach jest praktycznie nie do ruszenia, chyba że kilofem. Nie sądzę, aby faktycznie pochodziły z Syberii, ale cienkie i wysokie liście nawet nadwątlone mrozem i śniegiem idealnie chronią roślinę przed niskimi temperaturami. Kształtem i ilością kwiatów, a także bajecznymi barwami nie są gorsze od bródkowych. Powiedziałabym wręcz, że prześcigają tamte naturalnym wdziękiem i bezpretensjonalnością.
W moim ogrodzie mam kilka odmian sybiraczków, które w zależności od nagrzania stanowiska kwitną od maja do czerwca.
Iris sibirica NN od Talibry
Najpiękniejszy w moim ogrodzie - bez dwóch zdań. Śnieżno biały z pięknie kontrastującym tygrysim wzorem. Jest elegancki jak gibkie dziewczę w lnianej sukience ze sznurem bałtyckich bursztynów na długiej szyi. Liczne kwiaty dumnie pokazuje na tle jasnozielonych liści. Mogę wpatrywać się godzinami podziwiając jego urodę.
Iris sibirica 'Memphis Memory'
Ten jest trudnej do określenia barwy, bowiem nie jest to jednolity błękit. Ma dużo fioletowych wtrąceń, których aparat nie zawsze uchwyci. Duże kwiaty skryte pośród liści i nie wystają poza obręb kępy. Kwitnie mniej okazale, być może za sprawą nieco cienistego stanowiska.
Iris sibirica gatunek
To najstarszy irys syberyjski w moim ogrodzie, w zasadzie to jedna z pierwszych roślin tutaj sprowadzonych. Choć to duża kępa - był już wielokrotnie dzielony i umniejszany, a wciąż jest ogromny. Zeszłego sezonu rój mrówek zrobił sobie w nim osiedle i środek kępy zamarł. Jednak irysowi to nie przeszkadza, wręcz zapoczątkował ekspansję w nowe miejsce do zasiedlenia.
W przygotowaniu są kolejne sybiraczki, których ulotne kwiaty już niebawem będę podziwiać. Urodą ich podzielę się z Wami.