W ciągu sezonu robi za wytworną, jednolitą zasłonę muru. Jest wysoką byliną ze sztywnymi pędami, w górnej części zagiętymi poziomo do gruntu. Poprzeplatane ze sobą liście tworzą bogatą gęstwinę. Wyobrażam sobie, że spacerujące spodem mrówki patrząc w górę na takie sklepienie czują się jak w renesansowej katedrze ;)
Niemniej jednak, bezwietrzna i ciepła jesień pozwoliła dojrzeć i wybarwić się na piękny złoty kolor. W kolejnych dniach przymrozki całkowicie zeszkliły pędy i liście z szelestem jeden po drugim, opadły na ściółkę ...
lubię takie liście, mięsiste, one tak się przebarwiają "w masie", robiąc się szkliste:-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pięknie wyglądała, a pierwsze zdjęcie świetne, klimatyczne;)
OdpowiedzUsuńTa masa tworzy mocną siatkę łapiącą inne liście. Czasem na zimę zbieram pokaźny kołtun całości wraz z przybyszami. W tym roku starałam się na bieżąco zdejmować nawiewane.
OdpowiedzUsuńTak, ja też je lubię. Są atrakcyjne przez cały sezon od pierwszych pączków do ostatnich liści.
OdpowiedzUsuńM.
Proszę, a ja ścinam ja jak tylko zaczyna żółknąc. Musze się kiedyś pokusić i zostawić ja na dłużej.
OdpowiedzUsuńŚcinać wręcz nie potrzeba, bo po przymrozkach sama z ziemi wychodzi jak z masła.
OdpowiedzUsuń