niedziela, 8 czerwca 2014

Klejnot wśród polskich chrząszczy.

Wcześnie rano korzystając z miłego chłodu i rosy spacerowałam po ogrodzie. To była mała inspekcja po_nocna. Zwykle tak robię, gdy poprzedniego wieczoru prawie o zmroku skończę jakieś kopanie. Zachodzę wtedy rano do ogrodu i patrzę "co ja tam takiego narobiłam". Akurat efekt wydał mi się zadowalający, więc udałam się dalej. A że owady w pełni opuściły nocne kryjówki i wyruszyły do codziennych prac - przyjemnie było słuchać buczenie z werwą przelatujących pszczół. Wtem wzrok mój padł na zieloną baryłkę mozolnie przeciskającą się przez gęste kwiatostany rutewki orlikolistnej (Thalictrum aquilegifolium). Podchodzę bliżej ... nachylam się - duży chrząszcz w imponująco barwnej zielonej okrywie. Blaski i bliki na pancerzu przypominały najpiękniejsze klejnoty w etruskiej koronie. Chrząszcz spokojnie pasł się jak ciele na łące, z sumiennością oblizując każdy pręcik z odżywczego pyłku.



Sprawdziwszy w sieci jaki gość upodobał sobie białe kwiaty, Wikipedia miała rację nawet co do gatunku, w którym zagustował owad. Kruszczyca złotawka (Cetonia aurata) preferuje również wiązówki akurat rosnące w kilku gatunkach i odmianach w pobliżu. Kruszczyca nie mogła lepiej trafić niż na tę część słonecznej rabaty. Rutewka o liliowych kwiatach częściowo przekwitła, więc nie była brana pod uwagę jako potencjalna stołówka, widocznie stonowana barwa zawiązujących się nasienników nie była aż tak wabiąca.


6 komentarzy:

  1. Bardzo lubimy te chrząszcze - to faktycznie prawdziwe klejnociki. Życzymy Ci, aby do Twojego pięknego ogrodu zawitała też kwietnica okazała Protaetia aeruginosa - jest większa od kruszczycy złotawki, a jej pokrywy mienią się na zielono jeszcze piękniej; w kraju jest dość rzadka i podlega ochronie.
    Pozdrawiamy z Opolszczyzny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej hej, widzę że Dział Przyrody czuwa !
      Już patrzę za kwietnicą okazałą, a nóż była już u mnie a ja nie przywitałam jej odpowiednio ;)

      Usuń
  2. Ja miałam całe stadko na kwiatach pęcherznicy, nawet zrobiłam zdjęcia, muszę poszukać w komputerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie poszukaj i pokaż, tym bardziej iż masz w zwyczaju na koniec postu "wklejać naturę" ;)

      Usuń
  3. Jeden z takich klejnotów pchał nam się strasznie do domu- poskutkowało dopiero całkowite wyniesienie chrząszcza poza ogród. Mam nadzieję, że pozostał na nasypie po starej kolejce i zajada się na kwitnących tam kwiatkach a nie pchał się na pola, gdzie pryskają na potęgę. Zawsze mi smutno gdy ludzie tak brutalnie traktują naturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle przeczulona jestem na pryskanie przeciw szkodnikom. Tyle się słyszy o ochronie pszczół hodowlanych i dzikich, a tyle jeszcze ich ginie. Gdy mam już popryskać - czekam na późną porę i oglądam jakie owady odwiedzają kwiaty. Najchętniej zbieram ręcznie niechcianych lokatorów.

      Usuń

Gorąco zachęcam do pozostawienia komentarza
i zapraszam ponownie :)