Gdy wokół życie rozkwita, paproć również nabiera werwy. Stara się wysokością dorównać wyrastającym z boków bylinom.
Mijają dni ... tygodnie, można przestać liczyć mnożące się w kępie liście. W zacisznym miejscu przefiltrowane przez gałęzie wysokich drzew promienie słońca delikatne muskają roślinę.
Dużymi krokami nadchodzi jesień. Pierwsze suche liście pokrywają ściółkę, a byliny wokół zamierając odsłaniają zmężniałą paproć.
Zima nie ma współczucia i każdą roślinę w ogrodzie traktuje podobnie. Zasypana śniegiem zimozielona paproć czeka ciepłych dni wiosny.
Fajnie opowiedziana i pokazana historia tego paprotnika w Twoim ogrodzie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję ...
OdpowiedzUsuńAż prosi się otrzepać śnieg z liści ;)
Takie przeobrażenie przez jeden sezon napawa mnie wielką radością. Myślę, że wkrótce i u mnie z małych roślinek przeobrażą się w dorodne pióropusze. :)
OdpowiedzUsuńA mnie czasem martwi szybkość wzrostu moich roślin. Mam na dzieję, że paprocie dorastając do książkowego pułapu zatrzymają się w miejscu dając oddechu wokół roślinom ;)
OdpowiedzUsuńMiłeczka, też weź oddech przed wiosną ;)))Gośka
OdpowiedzUsuńno trzeba sie przygotowac do wiosny
OdpowiedzUsuń