poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Fiołkowisko.

Pod jedną z dwóch czereśni pozwoliłam zakorzenić się fiołkowi wonnemu. Kępka jakiś czas trwała w bezruchu, by po dwóch latach rozrosnąć się na wylewną rzekę tworząc fiołkowicko.
Niestety, nawet przy takiej ilości kwiatów nie czuję ich zapachu, nawet jak kwiatuszka wsadzę sobie w nos ! Być może gleba w tym miejscu jest zbyt zasobna i wilgotna rozpieszczająca bylinkę, która nie stara się o moje względy. Wszak widok jest tak piękny, że upojny zapach mógłby przyprawić o zawrót głowy.



Za każdym razem przechodząc sadem zachwycam się tą łączką. Z bliska oglądam sumiaste kwiaty i złożone w tył płatki. Śpieszące się pędy cichaczem zagarniają kolejne centymetry rabaty. Łata rozlewa się na boki a tej rzeki nie widać końca i podsiąka dalej ściółkę i wchodzi na trawnik..


4 komentarze:

  1. Doskonale romantyczne!
    Pocieszam: u mnie też nie pachną...
    Ale Twoje są piękne jak z jakiejś babcinek starej pocztówki,
    dobrego dnia,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, wyglądają retro. Pasowałyby do małego porcelanowego dzbanuszka. Wcale nie dziwię się, że fiołki to częsty motyw ozdobny na zastawie stołowej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest się czym zachwycać. Ja miałam nadzieję, na taką łączkę w tym roku ale niestety fiołek nie przetrwał zimy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nieprawdopodobne, przecież to nasza rodzima bylinka i powinna modelowo przetrwać mrozy !

      Usuń

Gorąco zachęcam do pozostawienia komentarza
i zapraszam ponownie :)