W me ręce wczesną wiosną najpierw trafiła żółta żurawka. Pomimo zarzekania się co do sprowadzania żółtych, po opornych próbach związanych z
'Amber Waves' uznałam że nie ma sensu zmuszać skoro nie chcą rosnąc. Ale co wyzwanie to wyzwanie, rękawicę trzeba podjąć. Rosła sobie, żółkła z miesiąca na miesiąc aż jesienią przybrała nieoczekiwanych kolorów. Już chciałam przykleić jakąś nazwę odmiany, ale kopiąc po sieci różne odcienie żółci spotkałam. I tak w pierwszym momencie przymierzałam do 'Midas Touch', lecz zestaw słoneczności nie bardzo odpowiadał normie. Potem padło na brzoskwiniową 'Peach Melba'. A jeszcze potem uznałam iż muszę nabyć licencjonowaną aby mieć porównanie. Teraz mam dwie do przyszłorocznego szukania po sieci. Co z nich wyrośnie ... okaże się za rok!
Na razie domniemana
'Midas Touch', w kremowo, żółto, pomarańczowych odcieniach prezentuje się następująco:
'Peach Melba' jest bardziej beżowa, taka brzoskwiniowo łososiowa:
Obie wyglądają mi na Midas Touch ale z chęcią przyjrzę im się w przyszłym roku:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dla mnie też identyczne. Ta nowa pewnie nabierze tego koralowego koloru w ogrodzie. Mój Midas rosnący u mnie od wczesnej wiosny ma takie same kolory jak to wyżej pokazane podejrzenie 'Peach Melby'
OdpowiedzUsuńSwoją drogą mnie u Midasa denerwują te nieco zdeformowane liście.
Jeśli tak właśnie się okaże to trudno, nie pierwszy i nie ostatni dubel w ogrodzie ;)
OdpowiedzUsuń