poniedziałek, 20 sierpnia 2012

W poszukiwaniu tej najlepszej.

Z wywiadu przeprowadzonego u częstych bywalców oraz po przepatrzeniu sieci postanowiłam rozpatrzeć się w ozdobnych krzewach liściastych rosnących w Anglii - jako zbiorowiska niezliczonych przykładów. Ponieważ zamierzam pozbyć się kaliny koralowej (Viburnum opulus) z powodu licznie obsiadających mszyc - trafi mi się zaciszne i zasobne miejsce w kąciku ogrodzenia i budynku gospodarczego. Miejsce nie bardzo przestronne, ale ciepłe i słoneczne z wystawą południową. W sam raz nawet dla bardziej wrażliwych pięknotek.
A że kaliny znane są z kolorowo przebarwianych jesienią liści i zawiązujących się niewielkich owoców, znów postanowiłam wybierać spośród tych krzewów. Dodatkowym wabikiem są pachnące kwiaty, których woń unosi się po ogrodzie. Nadmienię iż rośnie u mnie od dwóch lat kalina angielska (Viburnum carlcephalum) i całkiem sprawnie przyrasta.
Wędrowałam po ulicach Londynu z uwagą przypatrując się każdemu ładniejszemu krzewowi z nadzieją iż będzie to kalina. Zważywszy na charakterystyczne cechy wyglądu w kilku rozpoznałam poszukiwaną roślinę.

Pierwszą jaką z pomocą rozpoznałam to Viburnum tinus, która rosła na obrzeżach psich górek - miejsca spacerów Londyńczyków z czworonogami. Niewysoki, ale niezwykle gęsty krzew z błyszczącymi liśćmi od razu wydawał mi się zbyt delikatny jak na polskie zimy. Skórzaste liście sugerowały zimozieloność, co nie rokuje dobrze. Poza tym - kwiaty choć liczne i kontrastujące z żywą zielenią tła - nie posiadały konkretnego zapachu.





Gdzieś w mieście bezpośrednio przy chodniku rosła okazałych rozmiarów kalina sztywnolistna (Viburnum rhytidophyllum). Liście o grubej strukturze skóry słonia miały ciemny odcień stonowanej zieleni z satynowym połyskiem. Pędy pomiędzy długimi liśćmi pokazywały beżowego koloru mechatą skórkę, podobnież spodnia strona liści i pąki kwiatowe pokryte puszkiem nadawały całości miękkość wełnianego dywanu. Duży krzew wydawał mi się trochę przyciężki i masywny w wyglądzie, dodatkowo beżowy odcień zieleni - dyskusyjne ozdobny. Przy masywności liści mogę przypuszczać że mszyce w nich nie zagustują. Niestety nie miałam okazji zobaczyć krzewu w pełnym rozkwicie, ani choćby jednego otwartego kwiatostanu dla zbadania wonności kwiatów.




Na wzniesieniu okalającym White House (okoliczny twórczy dom środowiskowy) założono mini park na kanwie starego drzewostanu. W sporych odstępach rosły tam bez przesady - olbrzymie drzewa, niemalże sięgające chmur. Pomiędzy nimi puste przestrzenie zajmowały pomniejsze: wawrzyn szlachetny, zielono listne i kolorowe ostrokrzewy, mahonie, laurowiśnie, również kalina hordowina (Viburnum lantana). Siwym kutnerem pokryte pędy, spodnie strony liści i pąki sprawiały wrażenie żelaznych. Twarde liście o satynowej poświacie sterczały nastroszone prawie poziomo od gałęzi. Pomimo siermiężnego wrażenia jeden z krzewów wyraźnie regenerował się od wiosny, pomimo zacisznego stanowiska w większym skupisku. A może ktoś go poturbował, o czym mogą świadczyć dolne pnie z obdartą skórką ... ?
I tym razem nie znalazłam otwartych kwiatostanów, aby sprawdzić wonność kwiatów, ale klinowaty kształt całego krzewu wydawał mi się akuratny aby "wcisnąć" w kąt między budynek gospodarczy a ogrodzenie. Również mocne blaszki liści dawały wrażenie iż wiosną oprą się niszczącej sile mszyc.





Inna kalina również rosnąca na polanie psich górek miała błyszczące satynowo liście. Przypuszczam iż to kalina Burkwooda (Viburnum x burkwoodii). W sieci wymieniają mrozoodporność w naszych polskich warunkach, jednak dość niski i pękaty kształt zupełnie mi nie pasuje. Dodatkowo kilka blaszek liściowych było dziwnie zdeformowanych a gładka powierzchnia pomarszczona. Uznałam iż nie wróży to nic dobrego. No ale kwiaty - te nieliczne rozwarte białe gwiazdeczki ładnie pachniały z bliska. Nareszcie miałam możliwość sprawdzić zapach. Przy wielkości piłek tenisowych i jak przypuszczam ilości masowej byłby zniewalający.






Wybór kaliny wciąż nierozstrzygnięty. Ciągle daję sobie czas i tłumaczę trudnością wykopania starego krzewu ubranego w liście. W końcu nie zaszkodzi deliberować i przypasowywać różne możliwości.

19 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że jeszcze coś podpatrzysz i dokonasz wyboru. Sam nie mam doświadczeń w uprawie kaliny ale to śliczne roślinki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Waham się pomiędzy sztywnolistną a hordowiną.
    Coraz bardziej podoba mi się sztywnolistna patrząc na egzemplarz z moich angielskich zdjęć. Pewnie "dostępność towaru" za mnie zadecyduje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie sztywnolistna to taki dość drapakowaty krzew. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że łatwiej byłoby wybrać jakiś krzew z rodzaju, który posiada tylko jeden gatunek :) [bez urazy, dziś przeżywałam identyczne niemal dylematy nabywając krokusy - czy kupić piękne, ale niesprawdzone lub nawet wiadomo, że delikatne czy też toporniejsze, ale zdrowe i przyrastające]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam na ulicy sztywnolistna była cięta i przez to zagęszczona do tego stopnia, że nie było prześwitów co dzieje się na posesji. Wszystkie liście zdrowe rześkie, żadnych widocznych przemrożeń czy zasuszonych plamek. Nie było mowy o drapaku. Ot - klimat !

      Usuń
  4. Oj, ja nie mam najlepszych doświadczeń. U mnie w kolejnych latach, te popularne w Anglii gatunki przemarzły. Najdłużej trwała sztywnolistna, ale ta zima zabiła i ją. Mam ogrod dość zaciszny, ale w okolicach Warszawy, a nie na zachodzie Polski. Teraz już nie sadzę takich wrażliwców. Mam k. hordowinę też w opcji z zółtymi plamkami na liściach, nie zauważyłam wonności kwiatów, rośnie dość wolno ale faktycznie mszyce się jej nie imają tak bardzo jak innych krzewów.
    Ciekawa jestem na co się zdecydujesz!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hordowina 'Aureovariegatum' też była brana pod uwagę, że względu na stonowany kolor liści. Tyle że wzdłuż muru kończącego się miejscem na kaliny rosną byliny ciemno listne i nie chciałabym zaburzać rytmu jasnym akcentem. W kolorystyce najbardziej pasuje sztywnolistna.

      Usuń
  5. Ja się już pozbyłam kaliny koralowej właśnie ze względu na mszyce, którymi zawsze była oblepiona. Wkurzało mnie to, bo pędy były czarne... a że rosła nad oczkiem to nie mogłam stosować bardziej radykalnych środków... inne typu mydło potasowe, rzadko skutkowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogłabym pryskać przeciw mszycom gdyby nie to, że krzew już rosły na 3 metry i spora ilość mgiełki leciała również na mnie.
      Piękna jest też kipiel białej piany kwiatów ... no ale cóż z tego jak liście zdeformowane ;(

      Usuń
  6. Ideałów nie ma, to wiadomo, sztywnolistna piękną kaliną jest, ale bardzo cierpi w naszym klimacie, zimę przeżywa, ale jest bardzo zmaltretowana i dość długo z tego stanu wychodzi, poza tym u mnie, nie wiem dlaczego wogóle nie rozwija pąków kwiatowych, pozostają takie nierozwinięte i zasychają, ale to może ja jej nie dogadzam, chociaż wydaje mi się, że wszystko ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypatrywałam się na zdjęciu roślinie rosnącej w ciepłych rejonach Polski, w zacisznym małym ogrodzie. Po zimie starsze liście w głębi krzewu wyglądały żałośnie i nawet kwiaty nie zatarły tego widoku.

      Ech ... selekcja :/

      Usuń
  7. V.lantana to nasz rodzimy krzew, zimuje bez problemu. Miewa mszyce, a jakże, rokrocznie. Aurevariegatum w półcieniu będzie po prostu selydynowo zielona. Gdybym miała miejsce na jedną na pewno nie posadziłabym gatunku.
    V. tinus sobie odpuść, wrażliwiec jeszcze większy niż sztywnolistna.
    Ja mam mieszańca od sztywnolistnej i zimuje ładnie, ale nie zawsze produkuje kwiaty (pąki owszem). Dla mnie ona ma bardzo ładny pokrój.
    Kalina Burkwooda niecięta stworzy drapak, piękny ale zawsze to duży drapak. Może nie zwróciłaś uwagi ale kiedyś przy wiosennym spotkaniu u Szewczyków była w pełni kwitnienia.
    A viburnum sargentii Onondaga brałas pod uwagę? Ma fantastyczny pokrój jeśli się ja przypilnuje za młodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W OBI widziałam fragrans, bodnantense i 'Anne Russel'.
      U wspólnego znajomego ze Szczecina widzę w ofercie tę 'Onondaga', kwiaty pachną ?
      Co miałaś na myśli w stwierdzeniu "pokrój jeśli się ja przypilnuje za młodu" ?

      Usuń
    2. Trzeba wyprowadzić ją w formie kilku pni - coś w rodzaju wazonu. Potem rośnie już tak sama.

      Usuń
    3. Czyli sukcesywnie wycinać nowe odrosty od korzenia, co oznacza że nie jest szczepiona na podkładkach ?
      W ten sposób walczyłam z odrostami z kaliny koralowej aż uzyskałam 5 pni. Nie wiem jak poradzę sobie ze zdrowym 10-cio letnim krzewem :-/

      Usuń
    4. To chyba musisz zapytać szkółkarza u którego kupiłaś. Zasadniczo rozmnaża się z sadzonek zielnych, ale jak ktoś bardzo chce można szczepić na V.opulus.

      Usuń
  8. Nic nie podpowiem ,bo się nie znam za bardzo ale znam miejsce , gdzie rośnie kalina prowadzona w formie niedużego drzewka(chyba szczepiona)o płaskiej koronie. Latem byłą cała obsypana kwiatami a teraz jest czerwona od drobnych owoców.Nie jest zimozielona ale cudo po prostu.Zapytam przy okazji co to za odmiana.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie zapytaj, opisałaś ją niezwykle intrygująco !
      Hmmm, ciekawe co to za cudo ?

      Usuń
  9. dołączyłam się do obserwacji piękny blog.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam koniecznie do śledzenia wpisów nowych i starych :)

      Usuń

Gorąco zachęcam do pozostawienia komentarza
i zapraszam ponownie :)